Muffinki to moja nowa miłość. Od kiedy kupiłam foremkę, a zdarzyło się to tydzień temu, niemalże codziennie piekę te pyszne babeczki. A jeszcze większą frajdę, oprócz pieczenie i konsumowania ich, sprawia mi robienie im zdjęć. Zresztą nie tylko im, ale fotografuję prawie wszystkie co ciekawsze dania, które przyrządze... Takie to mam teraz dziwne hobby;)
Strony
▼
środa, 24 lutego 2010
niedziela, 21 lutego 2010
Tęsknię za wiosną
czwartek, 18 lutego 2010
Kotlety sojowe z pieczarkami
W sferze robótkowej chwilowy zastój, tak więc dziś będzie kulinarnie.
Jakiś czas temu szukałam ciekawego i prostego przepisu na kotlety sojowe. Tradycyjne a'la schabowe mi się znudziły, zapiekane z pomidorami i serem również. Potrzebowałam jakiejś odmiany. I wymyśliłam coś takiego jak kotleciki z pieczarkami. Jako tako przepisu nie posiadam, gdyż improwizowałam. A tak na marginesie - jeszcze niedawno nie mogłam nadziwić się, patrząc na mamę, która wszystkie potrawy i wypieki robi "na oko". I proszę - teraz to moja ulubiona metoda. Widać zasada ta jest dziedziczna, bo o ile moja mama jest doświadczoną kucharką, to ja dopiero raczkuję w świecie kulinariów. Dziedziczne też jest zbieranie "dupereli" ale o tym innym razem. :D
Wracając do kotletów. Robi się je prosto i szybko. Potrzebne składniki:
-kotlety sojowe
-pieczarki
-kostka rosołowa
-troszkę masła
-papryka, cebulka (szczypiorek), kukurydza
-koncentrat pomidorowy
-przyprawy: sól, pieprz, ktocolubi
Kotlety w ilości dowolnej przyrządziłam zgodnie z przepisem na opakowaniu (ugotowałam w wodzie z kostką rosołową). Po odsączeniu i przestygnięciu pokroiłam na mniejsze kawałki. Pieczarki, cebulka (ja miałam szczypiorek), papryka, podusiłam na masełku. Po chwili na patelnie wrzuciłam pokrojone kotlety, dodałam kukurydzę. Dodałam też łyżeczkę koncentratu pomidorowego, a że na patelni było "sucho", całość podlałam kilkoma łyżeczkami rosołku z kotletów. Oczywiście trzeba doprawić wedle uznania. Całość poddusić kilka minut i gotowe:
Smacznego :)
Jakiś czas temu szukałam ciekawego i prostego przepisu na kotlety sojowe. Tradycyjne a'la schabowe mi się znudziły, zapiekane z pomidorami i serem również. Potrzebowałam jakiejś odmiany. I wymyśliłam coś takiego jak kotleciki z pieczarkami. Jako tako przepisu nie posiadam, gdyż improwizowałam. A tak na marginesie - jeszcze niedawno nie mogłam nadziwić się, patrząc na mamę, która wszystkie potrawy i wypieki robi "na oko". I proszę - teraz to moja ulubiona metoda. Widać zasada ta jest dziedziczna, bo o ile moja mama jest doświadczoną kucharką, to ja dopiero raczkuję w świecie kulinariów. Dziedziczne też jest zbieranie "dupereli" ale o tym innym razem. :D
Wracając do kotletów. Robi się je prosto i szybko. Potrzebne składniki:
-kotlety sojowe
-pieczarki
-kostka rosołowa
-troszkę masła
-papryka, cebulka (szczypiorek), kukurydza
-koncentrat pomidorowy
-przyprawy: sól, pieprz, ktocolubi
Kotlety w ilości dowolnej przyrządziłam zgodnie z przepisem na opakowaniu (ugotowałam w wodzie z kostką rosołową). Po odsączeniu i przestygnięciu pokroiłam na mniejsze kawałki. Pieczarki, cebulka (ja miałam szczypiorek), papryka, podusiłam na masełku. Po chwili na patelnie wrzuciłam pokrojone kotlety, dodałam kukurydzę. Dodałam też łyżeczkę koncentratu pomidorowego, a że na patelni było "sucho", całość podlałam kilkoma łyżeczkami rosołku z kotletów. Oczywiście trzeba doprawić wedle uznania. Całość poddusić kilka minut i gotowe:
Smacznego :)
środa, 10 lutego 2010
Wiosennie
zrobiło się u mnie na blogu. Dość już mam szarości za oknem, tak więc nieco ożywiłam przynajmniej to miejsce. I poukładałam sobie wszystkie elementy, zmieniłam kolor tła i jakoś tak przyjemniej się tutaj zrobiło. Spodobało mi się. A to najważniejsze:)
Dziś coś co było niezidentyfikowanym projektem w poprzednim poście. Jak na razie ciuszek ten występuje w roli kamizelki.
To ostatni z moich szydełkowych tworów, tak że chwilo będzie przestój w strefie robótkowej. Kolejny projekt, który się tworzy jest koloru czarnego - czyli koloru, który nie sprzyja wieczorowej porze w kontekście dziergania. Wolnym czasem o innych porach dnia nie dysponuję. Stąd też muszę uzbroić się w cierpliwość i zbierać słupek do słupka, półsłupek do półsłupka itd. W końcu kiedyś coś powstanie.
Tymczasem pozdrawiam cieplutko:)
Dziś coś co było niezidentyfikowanym projektem w poprzednim poście. Jak na razie ciuszek ten występuje w roli kamizelki.
To ostatni z moich szydełkowych tworów, tak że chwilo będzie przestój w strefie robótkowej. Kolejny projekt, który się tworzy jest koloru czarnego - czyli koloru, który nie sprzyja wieczorowej porze w kontekście dziergania. Wolnym czasem o innych porach dnia nie dysponuję. Stąd też muszę uzbroić się w cierpliwość i zbierać słupek do słupka, półsłupek do półsłupka itd. W końcu kiedyś coś powstanie.
Tymczasem pozdrawiam cieplutko:)
poniedziałek, 8 lutego 2010
Serwetka
sobota, 6 lutego 2010
Dziesiejszy wpis sponsoruje
kurczak w pomarańczach.
Już od dawna za mną chodził, tylko jakoś okazji do przyrządzenia go nie było. Kilka dni temu w końcu się zmobilizowałam i go zrobiłam. Poszukiwania przepisu zakończyły się tym, że i tak zrobiłam po swojemu. Prosto i niezwykle szybko. Wersja iście studencka;) W sensie że taka szybka i łatwa w przyrządzeniu. I nie wymaga wielu składników. Wystarczy pierś z kurczaka, pomarańcze (ja użyłam dwóch), przyprawy (warzywko, sol, magi-kto co ma;)), troszkę mleka.
Przyrządzenie: dziecinnie proste. Ja to robiłam tak: piersi pokroiłam namoczyłam chwilkę w soku z pomarańczy. Tak gdzieś po 10 minutach odcedziłam, podsmażyłam, po czym wlałam sok i dusiłam. Przyprawiałam: a to magi, deczko warzywka, szczypta jakiejś przyprawy do kurczaka. Ja dałam troszkę mleka. W sumie nie wiem po co. W jednym z przepisów było podane, aby dodać śmietany to zrobi się sos. Nie miałam akurat śmietany to dodałam mleka. Złagodziło nieco smak:) A i jeszcze dodałam kawałki pomarańczy. Podusiłam jakieś 5-10 minut i gotowe. Grunt że szybko. I smacznie:)
Już od dawna za mną chodził, tylko jakoś okazji do przyrządzenia go nie było. Kilka dni temu w końcu się zmobilizowałam i go zrobiłam. Poszukiwania przepisu zakończyły się tym, że i tak zrobiłam po swojemu. Prosto i niezwykle szybko. Wersja iście studencka;) W sensie że taka szybka i łatwa w przyrządzeniu. I nie wymaga wielu składników. Wystarczy pierś z kurczaka, pomarańcze (ja użyłam dwóch), przyprawy (warzywko, sol, magi-kto co ma;)), troszkę mleka.
Przyrządzenie: dziecinnie proste. Ja to robiłam tak: piersi pokroiłam namoczyłam chwilkę w soku z pomarańczy. Tak gdzieś po 10 minutach odcedziłam, podsmażyłam, po czym wlałam sok i dusiłam. Przyprawiałam: a to magi, deczko warzywka, szczypta jakiejś przyprawy do kurczaka. Ja dałam troszkę mleka. W sumie nie wiem po co. W jednym z przepisów było podane, aby dodać śmietany to zrobi się sos. Nie miałam akurat śmietany to dodałam mleka. Złagodziło nieco smak:) A i jeszcze dodałam kawałki pomarańczy. Podusiłam jakieś 5-10 minut i gotowe. Grunt że szybko. I smacznie:)