Cicho tutaj było ostatnio, ale zatęskniłam za blogiem, więc w nieco odświeżonej szacie, szybciutko pokazuję co tam stworzyłam.
Jesienią powstały grube, ciepłe, wełniane skarpety. Powstały 3 pary - na zdjęcia załapały się tylko jedne.
W między czasie walczyłam z sweterkiem tzw "paryskim". Walkę przegrałam. Po pierwsze zabrakło mi włóczki, po drugie coś mi w nim nie pasuje. Na razie leży i czeka na decyzję co dalej.
W listopadzie byłam pomocnikiem św. Mikołaja. Powstały dwie kamizelki ( w zasadzie trzy, bo jak koleżanka zobaczyła kosmiczną kamizelkę, to poprosiła o taką samą dla swego synka).
A tuż przed świętami uszyłam swojego osobistego gnoma.
No i tak zaprzyjaźniłam się z maszyną do szycia, że uszyłam... ale o tym następnym razem... ;)