Walczę, a jakże. Nie próżnuje, pogoda zupełnie nieurlopowa, sprzyja dzierganiu.
Do tej pory wywalczyłam:
- torebkę, (twór właściwie przedurlopowy) ;), która ostatnio jest bardzo modna na blogach:) Moja obecnie czeka na podszewkę i pasek
- ananaski - teoretycznie ma to być bluzeczka, ale w praktyce ciężko powiedzieć co z tego wyjdzie:)
- kłębek poplątanych nici
Taka abstrakcja tworzy się, gdy zbyt często przemieszczam się z kończącym się motkiem nici. Wpadłam na pomysł, że ja sobie to przecież wcześniej ręcznie zwinę. Eee... nie ręcznie, są urządzenia zwane nawijarkami. Ba, nawet kiedyś w domu taka była. Okazało się, że czas przeszły w tym przypadku został dobrze zastosowany. Była, ale wybyła i raczej jej nie znajdę. No to pozostaje internet i allegro... i co? I nie sprzedają takiego cuda. Przynajmniej w Polsce. A nie potrzebuję tego, aż tak żeby z zagranicy ściągać.
Będę zwijać ręcznie. Przynajmneij pożyteczne to będzie, kalorii co nieco się spali. Aż ciekawa jestem ile.. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Miło mi, że zostawiasz ślad po wizycie na moim blogu:-)