Dziergając go oswajałam się z nową sytuacją i ze swoimi 4 kątami. Przyzwyczajona do życia w małych pokojach, nagle miałam do dyspozycji tyle przestrzeni... wiec dziergałam - pół godziny w kuchni, chwilę przycupnęłam w "sypialni" - która wtedy była graciarnią:) Później wędrowałam do "salonu", w którym przynajmniej miałam swoje łóżko, żeby wieczorem wylądować na balkonie i dziergając podziwiać zachód słońca:)
Taką to ma historię ten sweterek:)
Zwyklak taki, z delikatną dekoracją na dole.
I pomyśleć, że jeszcze rok temu nie mogłam podziwiać z okna takich zachodów słońca:)
Miłego dnia! :-)
Pamiętam sweterek ze spotkania! No piękną ma historię :-).
OdpowiedzUsuńZapraszam w odwiedziny, masz blisko, a śmiem twierdzić, że moje zachody słońca przebiją te Twoje :-P.
Beatko, dziękuję za zaproszenie, chętnie zobaczę Twoje zachody:)
UsuńZapewne również są piękne, ale ja i tak w moich jestem zakochana;)
Piękny sweterek!
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńZwykły jest bardzo niezwykły! Gratuluję udanego sweterka i nowych czterech kątów ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Marta
Dziękuję:)
Usuńsliczny sweterek, a przez ten delikatny detal, wcale nie taki zwyklak- super!
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńŚliczny jest i pewnie ze zdobycznej włóczki:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Oczywiście, że z włóczki zdobycznej;)
Usuń