A dlaczego Analfabetki? Już spieszę wyjaśnić.
Mianowicie kilka dni temu wybrałyśmy się z Mamą do pewnego sklepu. I tak chodząc między regałami, trafiłyśmy na szprycę.
- O fajna, ma taki długi dziubek, przyda się do wciskania kremu do rurek. I do dekorowania się przyda.
Pooglądałyśmy z każdej strony. Solidnie to wyglądało. Bierzemy.
Dopiero w domu poczytałam jak to urządzenie się nazywa i... do czego służy. Owszem, do kremu i bitej śmietany także. Ale można też nim wyciskać ciasteczka:)

Krótka wędrówka po stronach kulinarnych, wybór odpowiedniego przepisu i godzinę później z piekarnika wyciągnęłam aromatyczne ciasteczka. I jak się okazało - przepyszne:)
Od tej pory nazywamy je Analfabetkami - bo foremkę do nich kupiły dwie Analfabetki, oglądające jedynie zdjęcia na opakowaniu, a nie czytające opisu;)


UPDATE:
Na prośbę Gosi podaję przepis.
Znalazłam go w necie, minimalnie zmodyfikowałam, a poza tym sporo robię "na oko".
1 kostka masła (w temp. pokojowej)
1/2 kostki margaryny (w temp. pokojowej)
1 całe jajko
1 żółtko
cukier (cukru wsypuję zawsze na oko, więc nie wiem ile dokładnie go jest, zakładam że z 1/2 szklanki)
3 szklanki mąki
szczypta soli
dodatki - robiłam już kilka wariantów tych ciasteczek - z aromatem pomarańczowym, z kakaem, z kokoskami. Wszystkie wariacje zawszy wychodziły przepyszne, składniki dodatkowe również dodaję na oko.
Masło, margarynę i cukier ubijamy mikserem na puszystą masę. Dodajemy jajko, żółtko, mąkę, sól, na końcu ewentualny dodatkowy składnik.
Ucieramy aż składniki się połączą, po czym nakładamy do szprycy i robimy ciasteczka na blaszce.
Ja piekłam w temp ok 175 st, na termoobiegu, jakieś 15 minut, jednak trzeba uważać, bo ciasteczka lubią się przypalać.
Smacznego!!! :)